Już od dłuższego czasu na blogu nie pojawiły się żadne nowe treści – z dwóch przyczyn. Po pierwsze, aktywności matczyno-akademicko-aktywistyczne (wychowuję córkę, pracuję naukowo i ratuję świat przed katastrofą klimatyczną) pochłaniają znakomitą część doby. Po drugie, czytam nieco mniej i nieco mniej mam też siły i pary, żeby o tym czytaniu pisać tudzież dokumentować rozmaitości poprzez media społecznościowe.
Zatem – na chwilę obecną, jak to ładnie pisze się w sztukach w języku Szekspira, exit Malita. Nie mówię, że kurtyna opada na zawsze, ale na razie potrzeba mi tutaj jakiegoś zakończenia.
Znajdziecie mnie czasem na Facebooku czy Instagramie. Ale czasem.
Tym-czasem: exit Malita.
Dziękuję.
Oj, będziem tęsknić! W tej tęsknocie trzymam kciuki za wszystkie Twoje pozaksiążkowe przedsięwzięcia. Najbardziej wiesz, za które :) Ściskam mocno!!!!
Ściskam też i dziękuję!!!
Rozumiem Cię świetnie, ale jednak malutki smutek jest. Wszystkiego dobrego! <3
Dziękuję za zrozumienie i wszystko inne ❤️
Jaka zalosc wielka ! To przeciez strata dla wiernych czytelnikow. Ale rozumiem : Vis major. Antos.
Dziękuję!
Doskonale rozumiem i wspieram, ale jednocześnie bez tego bloga ani nie poznałabym Ciebie, ani wielu ciekawych książek. Bardzo się cieszę, że służył, póki był na to czas i ochotę. Trochę smutno mimo wszystko, ale jeśli nie znikasz z horyzontu i zostajesz choć trochę w mediach społecznościowych, to wcias jest szansa na książkowe wymienianie opinii :) Wszystkiego dobrego w aktywnościach matczyno-akademicko-aktywistycznych :)
Dziękuję bardzo :) nie da się ukryć, że znajomości, które się pojawiły dzięki pisaniu w sieci, są wielkiej zacności, ale do ich podtrzymania szczęśliwie nie potrzeba bloga. A i dyskusje książkowe bez niego prowadzić się da! Uściski książkowe i nie tylko :)
Już tęsknię. Pierwszy czytelnik.
Ma-jest-tat! <3