Od miesiąca mieszkam w Japonii (stypendnium na uniwersytecie w Kobe aż do sierpnia, beware!) i pośród tysięcy wrażeń, nowych doświadczeń i codziennych gajdzińskich wtop osobne miejsce w moim serduszku zajmują japońskie książki. Nie, żebym płynnie czytała normalne regularne powieści po japońsku – wciąż jestem na poziomie, w którym lepiej przyswajam teksty proste. Choć, jakbym się uparła…
Niemniej, w ramach wpisów niekoniecznie recenzyjnych – krótka wycieczka japońsko-książkowa ze stosowną ilością zdjęć. Moi współtowarzysze wycieczek po okolicy doskonale wiedzą, że gdy na horyzoncie poawia się księgarnia, po prostu MUSZĘ wstąpić tam na chwileczkę (ba, cierpliwi, sami mi ją wskazują, gdy przypadkiem przegapię). Zwiedziłam już wszystkie księgarnie na kampusie, największą księgarnię w mieście, tanią księgarnię (mieści się w tym samym budynku co popularny japoński sklep stujenowy, czyli „szwarc, mydło i powidło” za około trzy złote – nie wchodzić z pełnym portfelem…) oraz arcyuroczy książkowy secondhand, o którym za chwilę. Stan książek nabytych – 6 (nie licząc podręczników). Słownie: sześć. I przewiduję, że stan ów wzrośnie…

Jeśli chodzi o poziom czytelnictwa wśród Japończyków, to wedle raportu IPA rynek wydawniczy notuje od paru lat spadki. Co nie oznacza, że czyta się mniej – ebooki zdobywają coraz większą popularność, a ilość księgarni jest naprawdę olbrzymia (w Tokio w promieniu półtora kilometra powinniście mieć co najmniej jedną, to bardzo wysoki wskaźnik). Z obserwacji nieuczestniczącej: szczerze mówiąc, sporadycznie widuję ludzi z książkami – w transporcie publicznym raczej się drzemie lub nie odrywa wzroku od smartfona – ale z drugiej strony, do której księgarni bym nie weszła, to kręci się w niej mnóstwo ludzi.


Szaleństwo pakowania występuje w Japonii w wielu postaciach. Ot, na przykład tradycyjne, wielkiej urody furoshiki (czyli chustki do zawijania pakunków w tobołki), albo setki siatek w supermarkecie. Szczytem była piekarnia, gdzie moje trzy bułeczki zapakowano każdą z osobna w plastikową torebkę, potem wszystkie wrzucono do torby papierowej, którą z kolei zaklejono firmową taśmą klejącą, a na koniec torbę papierową włożono w dużo siatkę z plastiku. Sterty śmieci rosną. Niemniej, książki też się pakuje: w księgarni, na miejscu, pani na życzenie obkłada zakupione dzieła w specjalny papier.

Ale za to znalazłam urocze miejsce, do którego jeszcze nieraz wrócę. Wantage Books to anglojęzyczna księgarenka z używanymi książkami, otwarta tylko w weekendy. Pałętają się tam rozmaite stare książki o Japonii, poradniki typu „Jak założyć swój biznes w Kraju Kwitnącej Wiśni”, przewodniki i rozmaite powieści. Ostatnio w modzie wśród gajdzinów w Kobe ewidentnie były książki Khaleda Hosseiniego, co najmniej pięć egzemplarzy chowa się na różnych półkach.



Oczywiście, nie wyszłam stamtąd z pustymi łapkami, ale o tym kiedy indziej. Na razie radzę Wam zerknąć do Olgi z Wielkiego Buka, bo bardzo czarowniczy i klimatyczny u niej tydzień… nie omieszkam dorzucić paru słów w temacie!
Wow, wow, wow, poszła umrzeć z zazdrości! :D
Proszę mi tam zmartwychwstawać asap! ^^
A wstanę! Bo więcej zdjęć bym pooglądała :D Nie bądź taka, wrzucaj coś częściej! Cudna podróż, piękne książkowe łupy, baw się dalej dobrze :*
Hai, jak to mówią tuże!
I jeszcze arigatou! :)
Kurczę, stypendium w Japonii to jest coś. Nie dość, że zwieziesz bagaż nowych doświadczeń, to jeszcze walizkę pełną książek :D
Taki jest plan! :D
O rety, ale zazdroszczę :) Mam nadzieję, że będzie jeszcze u Ciebie na blogu trochę „japońskich” notek :)
Chyba tak, skoro się tak Wam ta spodobała, to i następna będzie! :)
Może chociaż na tych smartfonach czytają ketiai shosetsu? Albo w sumie może lepiej nie :D
Z tego, co zaglądałam, to raczej tetrisopodobne gry, ale wiadomo to? :D
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! <3 <3 <3 JAKA EKSCYTACJA NA TWÓJ POBYT W JAPONII! <3 <3 <3 Marzy mi się kiedyś taka podróż! Ach! Wrzucaj zdjęcia koniecznie, będę się sycić i marzyć dalej <3 <3 <3
Ekscytacja poziom supreme, widzę :))
A marzenia niech się spełniają rychło!
Rychło to na pewno nie, ale taka podróż do Japonii to moje największe marzenie z największych, więc może kiedyś :D A do tego czasu będę podziwiać Twoje wpisy :D
Mmm, jakie pyszności <3 No i pobyt w Japonii, TAK BARDZO ZAZDROSZCZĘ :D
Duuża walizka będzie potrzebna na powrót. ;) Dzięki za miłą wycieczkę, prosimy o więcej.
Co najmniej dwie…
Polecam się! :)