Edgar Allan Poe to jeden z tych autorów, których znać – lub kojarzyć – po prostu trzeba. Poezja, nowele, atmosfera dziwaczno-psychodeliczna. I jeszcze tajemnicza śmierć samego Autora! Wszystko składa się na intrygującą mieszankę, która tworzy niezwykłą legendę.
Swego czasu otrzymałam propozycję od Audeo, czyli audiobookowego sklepu i platformy internetowej, żebyy zrecenzować jeden z oferowanych przez nich audiobooków. Przyznam, że nie miałam dotąd okazji słuchać książek, więc doszłam do błyskotliwego wniosku „A czemu nie?”. Wybrałam „Opowieści niesamowite”. Przeczytanio-odsłuchanie zabrało mi miesiąc bez mała – nie przywykłam wozić ze sobą żadnych odtwarzaczy muzycznych, więc słuchałam głównie w domu. Wieczorami, żeby był lepszy klimacik. Parę razy było mi dość nieswojo…
Na „Opowieści niesamowite” składa się 15 opowiadań w klimacie horrorowym, w tym takie hity, jak „Zagłada domu Usherów” czy „Rękopis znaleziony w butli”. Będą widma, upiory, grzebanie żywcem, tajemnicze miasto, karły, magiczne portety, zaraza i inne przyjemności. Wszystko to już było, a przynajmniej tak się wydaje – rzecz w tym, że to było pierwszy raz u Poego właśnie. I jak to jest napisane! Niby wszystkie historie są dość proste fabularnie, ale Poe kreśli niebywały opis sytuacji i miejsca akcji. Żadne słowo nie jest tam zbędne. Najbardziej zapadł mi w pamięć opis zębów w opowiadaniu „Berenice” – cudownie upiorny.
Przy jednym opowiadaniu odpadłam, wyznam – po tym, jak bohater „Czarnego kota” wyłupił swojemu ukochanemu kotu oko, w panice wcisnęłam „następny utwór”. Nie jestem w stanie zdzierżyć kociej krzywdy, w literaturze również (stąd „Opętani” Palahniuka to jedyna książka, jaką ciepnęłam na całą długość pokoju).
Słów dwa na temat audiobooków: idea jest zacna, na przykład na długie podróże, kiedy prowadzisz samochód i masz dość radia. Zawsze jednak zakłada to czytanie z interpretacją lektora, i dość łatwo zgubić wątek (albo może ja za mało się skupiam…). Za to wyobrażam sobie, że gdy nadejdzie znów radosna pora wiosenna i będę podróżować rowerem (kontestuję rowerowanie w zimie), to audiobook będzie w sam raz.
I, oczywiście, dziękuję Audeo.pl!
„Czarny Kot” to moje ulubione opowiadanie, szczerze mówiąc. Jest też jedna piosenka napisana pod jego wpływem, ale to osobna historyja. Co do tych zębów Berenice… Otworzyła Pani sobie puszkę z Pandorą w formie miliona interpretacji. My mieliśmy te zęby nieszczęsne na teorii literatury. Okazuje się, że większość osób zapamiętuje właśnie te zęby i ich kolor. Co nie jest takie przypadkowe^^
Nie wątpię, że zęby Berenice można interpretować na milion sposóbów i że na zajęciach z teorii literatury to było bolesne… :)
Ale Poe okazuje się być inspiracją do dużej ilości naprawdę zacnych rzeczy, o tu tu na przykład: http://www.youtube.com/watch?v=d6pXgISMb4U
No wiesz, oburzona jestem. Rowerem w słuchawkach na uszach? No i chyba nie ulicą…? Nudno się zrobi przecież bez Twojego bloga w sieci.
Wzruszonam Twoją troską!
Niemniej bez paniki, 3/4 mojej trasy zwyczajowej rowerowej to spokojne i wyludnione bulwary Rudawy, gdzie ludzi jak na lekarstwo, a samochodów to wcale :)
A to spoko, możesz jechać ;)
Dziękować, dziękować :)